Z wyprawy do Aleksandrowa PTC Pabianice przywozi tylko jeden punkt. Bramkę w ostatnich sekundach spotkania zdobył Mateusz Przybylski.
Pierwsze 10 minut tego meczu było najlepsze w naszym wykonaniu. Wydawało się, że PTC ma lekką przewagę i za sprawą uderzenia, niestety niecelnego, Piotrka Szynki można było się cieszyć z dobrego wejścia w to spotkanie.
Niestety, jak się później okazało były to miłe złego początki. Goście sprawiali wrażenie, jakby z każdą uciekającą minutą uchodziło z nich powietrze. Oddaliśmy inicjatywę, Sokół raz po raz nękał naszą obronę groźnymi akcjami.
Można powiedzieć, że jedynie dobra postawa w bramce Adama Wilczyńskiego sprawiła, że na przerwe schodziliśmy bez straty bramkowej. Nasz goalkepper dwukrotnie świetnie interweniował po strzałach zawodników gospodarzy.
Nasze poczynania ofensywne w pierwszej połowie, oprócz niecelnego uderzenia Szynki, urosły jeszcze o dwa strzały Rafała Bargiela, bardzo aktywnego w dzisiejszym spotkaniu. Obie próby były niecelne.
Wiele więcej o pierwszej części napisać się nie da. Obie drużyny chciały, ale nie bardzo mogły. Co gorsza w kolejnych 45 minutach na boisku nie działo się wiele więcej.
Od razu po wznowieniu gry piłkarze PTC wykazywali się dużą walecznością i zaciętością. Na pewno po meczu nie jeden z naszych zawodników miał na nogach pełno siniaków, ale taka była cena dzisiejszego spotkania.
Pierwsi do siatki trafili gospodarze. Wykorzystali oni stały fragment gry, dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego zamieniło się bezpośrednio na bramkę. Można tutaj dyskutować, czy jakiś gracz Sokoła nie musnął piłki, tak czy siak znalazła ona drogę do siatki.
Głupio stracona bramka nie podziałała na zawodników mobilizująco. O ile walki i ambicji nadal nie można było im odmówić, o tyle gorzej było z tworzeniem sytuacji podbramkowych. Największe zagrożenie stworzyliśmy po indywidualnej akcji Piotrka Szynki lewą stroną boiska, ale zakończyła się ona bez oddania strzału.
Pierwszy celny strzał w tym spotkaniu oddaliśmy dopiero w okolicach 80 minuty. Z rzutu wolnego uderzył Rafał Komorowski, ale jego próbę bez większych problemów wyłapał bramkarz gospodarzy.
Większość okazji podbramkowych oba zespoły stwarzały sobie po stałych fragmentach gry. Zarówno PTC jak i Sokół nie było dziś w stanie swobodnie operować piłką, a nawet podania ze stojącej piłki częściej kończyły się kiksami, niż dośrodkowaniami na czubek nosa.
To spotkanie było typowym meczem walki, a wynik ustalał ten, kto pierwszy strzelał bramkę. I dziś gdyby nie sami zawodnicy Sokoła, ten mecz zakończyłby się naszą porażką. W ostatnich sekundach spotkania na prawej stronie boiska piłkę dostał Mateusz Przybylski, nie atakowany przez nikogo swobodnie podciągnął ją kilka metrów, po czym dośrodkował. Jego próba podania zakończyła się wyjątkowej urody golem, golem "stadiony świata".
Przy zdobyciu tej bramki bardzo pomógł nam bramkarz Sokoła, który oślepiony wyjątkowym słońcem nie poradził sobie z czymś w rodzaju loba i dostał piłkę za kołnierz. Sam Mateusz później przyznał, że piłka mu wyjątkowo zeszła na zewnętrzną część buta. I całe szczęście, bo na nic więcej niż przypadek dzisiaj nie mogliśmy liczyć.
Chwilę po tym zdarzeniu sędzia zakończył spotkanie. Bardzo szczęśliwie zdobyty punkt cieszy, ale przed meczem każdy z nas liczył na okazalszą zdobycz punktową. Było ciężko, ale daliśmy radę i nadal walczymy, w najbliższy piątek czeka na nas niezwykle ważne spotkanie z MGLKS Uniejów i teraz musimy się skupić tylko i wyjącznie na tym meczu.
Skład PTC: Wilczyński - Bomba, Raźniewski, Kaźmierczak (Janica) - Świercz - Kling (Przybylski), Komorowski, Cukierski - Bargiel - Szynka, Felczak (Madajczyk)