PTC Pabianice zremisowało swoje spotkanie z Orłem Parzęczew 2:2. Bramki dla "fioletowych" zdobywali: Łukasz Madajczyk i Przemysław Felczak.
Pierwsza część spotkania nie była w wykonaniu gospodarzy porywająca. Mało tego, była nawet upokarzająca. Przez 45 minut nie potrafiliśmy oddać żadnego celnego strzału na bramkę Orła. Do tego nasza gra w obronie również nie należała do najlepszych.
Na "pocieszenie" osób, które przyszły na stadion przy ulicy Sempołowskiej, Orzeł nie grał wiele lepiej. Ich taktyka opierała się na długiej piłce na napastnika. Jednak każda taktyka, która się sprawdza, jest dobra, więc nie powinniśmy narzekać na taki sposób grania rywala. Tym bardziej, że sami nie potrafiliśmy narzucić swojego.
Pierwszą bramkę straciliśmy po serii błędów i nieporozumień. Najpierw Rafał Raźniewski poślizgnął się przy próbie wybicia piłki, która nad nim przekoziołkowała. Później Paweł Drewniak zderzył się z Radkiem Znojkiem, co umożliwiło przelobowanie naszego bramkarza i zdobycie bramki.
Kiedy każdy z niedowierzania przecierał oczy, goście nadal robili swoje. Ich próby podwyższenia wyniku opłaciły się po około 10 minutach spotkania. Najpierw bardzo głupią stratę w środku pola zaliczył Marcin Świercz, który chciał minąć trzech graczy Orła. Później piłka poszybowała na prawą stronę boiska, gdzie zawodnik z Parzęczewa miał na tyle wolnego miejsca, że podał do wychodzącego na czystą pozycję kolegi. Ten nie miał problemu z wykończeniem akcji i przegrywaliśmy już 0:2.
Do końca pierwszej połowy nic się już nie wydarzyło i piłkarze PTC schodzili na przerwę z nisko spuszczonymi głowami. Nie dość, że grali słabo, to jeszcze nie było przesłanek, by z optymizmem wrócić na boisko.
Trener Józefiak w przerwie zmienił aż trzech graczy, w miejsce Gromadzkiego, Kaźmierczaka i Janicy na boisku pojawili się: Cukierski, Pintera oraz Felczak.
Zmiany wniosły sporo ożywienia w naszą grę. Zaczęliśmy wyprowadzać coraz to groźniejsze ataki i obrońcy gości mieli dużo więcej pracy do wykonania.
Pierwszą na prawdę groźną sytuację stworzyliśmy dopiero po upływie 20 minut drugiej części meczu. Z rzutu rożnego w poprzeczkę trafił Rafał Bargiel, który wyrasta na pabianickiego Kazimierza Deynę.
PTC kontynuowało natarcie, co w końcowym kwadransie meczu przyniosło zamierzony efekt. Po prawej stronie w swoim stylu szarżował Piotrek Szynka, który dograł piłkę wzdłuż pola karnego. Najpierw z piłką minął się Felczak, później Cukierski, ale w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Łukasz Madajczyk, który dołożeniem nogi zdobył bramkę kontaktową.
W "fioletowych" wyzwoliły się nowe pokłady energii. Możemy jedynie żałować, że dopiero w ostatnich minutach meczu. Gdy wszyscy na stadionie zbierali siłę na radość po zdobyciu wyrównującej bramki, z boiska wyleciał Rafał Cukierski. Tutaj w głównej roli wystąpił sędzia, który jednak zbyt pochopnie postąpił usuwając "Cukra". Jeśli nie było faulu, to już na pewno nie była to symulacja na żółtą kartkę (już drugą, pierwsza za nakładkę) . Kontakt między zawodnikami był, pytanie tylko czy na tyle silny, by uniemożliwić Rafałowi utrzymanie się na nogach.
Strata zawodnika jednak nie zraziła gospodarzy i tuż przed doliczeniem przez sędziego dodatkowych trzech minut, zdołaliśmy wyrównać. Świetnym podaniem z boku boiska popisał się Łukasz Madajczyk, które znalazło adresata w postaci Przemka Felczaka. "Feluś" popisał się kapitalnym uderzeniem z półwoleja z lewej nogi, w okienko bramki Orła. W heroicznych warunkach zdobyć bramkę "stadionów świata", choćby dlatego warto odwiedzać nasze mecze.
Choć przed meczem nikt z remisu nie byłby zadowolony, po spotkaniu na pewno podział punktów nie będzie nikogo zasmucał. Oczywiście, brak kompletu punktów z ligowymi słabeuszami nie jest dobrym rezultatem, ale gdy nie można wygrać, trzeba robić wszystko, by chociaż nie przegrać. To jak na razie nam wychodzi.
Skład PTC: Znojek - Drewniak, Raźniewski, Kaźmierczak (Pintera) - Świercz - Gromadzki (Cukierski), Komorowski, Przybylski (Madajczyk) - Janica (Felczak), Szynka