"Fioletowi" przegrywają ostatnie swoje spotkanie w Pabianicach 1:2 z rezerwami Sokoła Aleksandrów. 22 trafienie w tym sezonie zalicza Piotrek Szynka.
W naszym przypadku możemy powiedzieć, że podchodzimy do każdego już spotkania z myślą, że po nim będzie bliżej do upragnionego końca sezonu. Nie inne wrażenie można było odnieść oglądając nasz pojedynek z Sokołem.
Pierwsze minuty spotkania były dość wyrównane. Żadna z drużyn nie stwarzała klarownych sytuacji, a o celnych uderzenia musieliśmy na razie zapomnieć.
Pierwszy z marazmu obudził się Sokół. Nasi rywale w okolicach 20 metra wykonywali rzut wolny, jeden z graczy oddał kąśliwe uderzenie na naszą bramkę, z którym poradził sobie nasz bramkarz. Do wybitej na bok piłki pierwszy dopadł zawodnik gości, ale i jego dobitkę udało mu się obronić.
Bramkę straciliśmy chwilę później, w okolicach dwudziestej minuty. Piłkę na 25 metrze otrzymał były gracz Włókniarza Pabianice, Krystian Wielemborek. Nie atakowany przez nikogo posłał świetne podanie za naszą linię obrony do swojego kolegi, ten bez problemów wykorzystał sytuacje jeden na jednego ze Znojkiem.
Drugi cios padł dosłownie pięć minut później. Wykonywaliśmy rzut wolny 30 metrów przed bramką Sokoła, niestety wykonaliśmy go na tyle "dobrze", że zanim piłka znalazła się w polu karnym gości, już sam na sam z naszym bramkarzem pędził Wielemborek, który nie zwykł marnować takich sytuacji i podwyższył prowadzenie.
W ten sposób po pół godzinie meczu przegrywaliśmy 0:2 i to po bardzo boleśnie straconych bramkach, gdyż błędy własne bolą najbardziej.
"Fioletowi" obudzili się dopiero w końcówce. Najpierw groźnie z rzutu wolnego uderzał Rafał Komorowski, ale jego strzał pewnie złapał bramkarz Sokoła.
Już w doliczonym czasie pierwszej połowy doszło do sytuacji, która mogła się okazal kluczowa dla losów spotkania. Znów za sprawą Rafała Komorowskiego, który wyszedł sam na sam z bramkarzem gości i choć jego strzał w fenomenalny sposób został obroniony, to piłka spadła pod nogi Rafała Cukierskiego, ten nie zastanawiająć się długo kropnął na pustą bramkę. I tutaj nie popisał się gracz Sokoła, który futbolówkę na linii próbował zatrzymać... ręką. Skończyło się czerwoną kartką i rzutem karnym, którego pewnie wykorzystał Piotrek Szynka.
Lepszego scenariusza do odrabiania strat nie można było sobie wymarzyć. Kontaktowy gol przed końcem pierwszej części meczu i gra w przewadze. Dodaktowo trener Józefiak w przerwie w miejsce Cukierskiego posyła Felczaka. Nic tylko walczyć o remis, a może nawet i wygraną.
Druga cześć meczu była już bezsprzecznie prowadzona pod dyktando gospodarzy. I mogę powiedzieć, że to tyle, bo żadnych ciekawych sytuacji podbramkowych nie stworzyliśmy, a do wyrównania próbowaliśmy doprowadzić po strzałach z dystansu, ale i to kończyło się niecelnymi uderzeniami.
Warto pochwalić za występ w tym spotkaniu Rafała Komorowskiego, który starał się, walczył, biegał, zdecydowanie był naszym najjaśniejszym ogniwem. Szkoda, że nikt więcej nie chciał dostosować sie do jego poziomu, bo Sokół na prawdę był w naszym zasięgu.
Kończąc opisywać ten mecz dodam jeszcze, że choć całe 45 minut graliśmy w przewadze (doliczony czas gry nawet jedenastu na dziewięciu, bo drugą czerwoną kartkę obejrzał gracz Sokoła) nie mięliśmy pomysłu by sfinalizować poczynania ofensywne. Goście natomiast mięli nawet jedną dobrą okazję na podwyższenie prowadzenia, za sprawą Krystiana Wielemborka, ale jego strzał po długim rogu złapał nasz bramkarz.
Podsumowując, bolą głupio stracone bramki, zwłaszcza ta drugą, której można było zdecydowanie uniknąć. Boli fakt, że grając w przewadze nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Boli cała runda, bo ten mecz ją opisuje doskonale. Szkoda również, że tak pożegnaliśmy się z Pabianicką publicznością. Cieszy jedynie fakt, że to już prawie koniec i trener Józefiak będzie miał dużo czasu na ponaprawianie tego, co na wiosnę tak szwankowało.
Skład PTC: Znojek - Drewniak, P. Przybylski, Kaźmierczak, Bomba - M. Przybylski, Komorowski, Świercz, Kling (Madejski) - Szynka, Cukierski (Felczak)