PTC Pabianice kończy rundę jesienną remisem 1:1 z drużyną GLKS Dłutów. Na listę strzelców wpisał się Paweł Drewniak.
Już przed pierwszym gwizdkiem wokoło tego spotkania krążyło kilka "smaczków". Po pierwsze w naszej drużynie w pierwszym składzie wyszedł Łukasz Sikorski, który większość seniorskiej kariery spędził właśnie w Dłutowie. Po drugie dzisiejszy mecz był ostatnim w roli trenera Zdzisława Leszczyńskiego, notabene wychowanka PTC.
Początek spotkania, jak i większość pierwszej części gry należał do gospodarzy. GLKS narzucił nam swoje warunki gry i prawdę mówiąc, "fioletowi" nie umieli się im przeciwstawić.
Jeśli chodzi o sytuacje w pierwszej połowie, nie było ich zbyt dużo. Obie drużyny skupiły się na rozbijaniu ataków rywali, stąd parad bramkarzy, tak pięknych i lubianych przez widzów, nie było wcale.
"Fioletowi" tylko raz poważnie zagrozili bramce GLKS. W okolicach 30 minuty błąd popełnił młody bramkarz gospodarzy, który wypuścił piłkę wprost pod nogi Mateusza Przybylskiego. Nasz skrzydłowy, leżąc, minął go, lecz oddał niecelny strzał na bramkę, trafiając tylko w boczną siatkę.
Gospodarze natomiast stworzyli dwie bardzo dobre okazje na zdobycie bramki. Pierwszą był rzut wolny wykonywany z bocznych rewirów boiska, wykonany idealnie. Piłka skierowana została w najgorszy, z naszego punktu widzenia, rejon, między bramkarza a obrońców, dzięki czemu zasiała spore zamieszanie w naszych szeregach obronnych. To wszystko zostało zakończone przez skrajnego pomocnika GLKS, który odnalazł się na dłuższym słupku bramki i wpakował piłkę do siatki.
Druga okazja dla GLKS nadarzyła się już w doliczonym czasie gry. Po błędach przy wyprowadzaniu piłki sam na sam z R.Znojkiem znalazł się napastnik gospodarzy, ale wykończył akcję fatalnie posyłając piłkę obok bramki.
Gdy sędzia zakończył pierwsze 45 minut, wypadało nam tylko podziękować, że ktoś kiedyś wymyślił przerwę. Spotkanie stało na bardzo niskim poziomie i mogliśmy mięć tylko nadzieję, że nasi ulubieńcy po zmianie stron odnajdą się na bosku.
Całe szczęście druga połowa była już taką, jaką chce się oglądać w spotkaniach derbowych. Pełna walki, okazji podbramkowych i interwencji bramkarzy.
Lepiej w mecz weszli gospodarze. Najpierw sam na sam z R. Znojkiem wyszedł napastnik GLKS, ale nasz młody bramkarz wygrał ten pojedynek. Chwilę później ponownie musiał wspiąć się na szczyt swoich umiejętności broniąc silne uderzenie z boku pola karnego.
Z każdą chwilą jednak lepiej na boisku prezentowali się "fioletowi". Graliśmy "po piłkarsku" dorośle, wymienialiśmy często piłkę, nie odpuszczaliśmy stykowych zagrań i najzwyczajniej w świecie "chcieliśmy". Tego ostatniego w pierwszej połowie brakowało najbardziej.
Bardzo aktywni w poczynaniach ofensywnych byli nasi skrajni obrońcy i to właśnie jeden z nich, Paweł Drewniak w okolicach 55 minuty dał sygnał do zmasowanych ataków. Po wymianie piłki z bocznym pomocnikiem, będąc przed polem karnym, oddał silne uderzenie, który bez większych problemów wyłapał bramkarz GLKS.
PTC nadal nie ustępowało w próbie doprowadzenia do wyrównania. Około 10 minut później swoją okazję na zdobycie bramki miał wprowadzony po przerwie Przemek Felczak, ale jego uderzenie z rzutu wolnego nieznacznie minęło celu.
Mecz na nowo rozpoczął się na kwadrans przed końcem, kiedy do wyrównania doprowadził Paweł Drewniak. Wszystko rozpoczęło się od sprytnego rozegrania rzutu wolnego przez Łukasza Sikorskiego, który podaniem po ziemi wypuścił w bój naszego obrońce, ten minął jednego z defensorów GLKS i oddał silne uderzenie po długim rogu bramki gospodarzy, czym doprowadził do wyrównania.
Gdy udało nam się wyrównać, "fioletowi" rzucili już wszystkie możliwe siły by dobić rywala. Kolejną okazję miał Przemek Felczak, który będąc w dogodnej sytuacji z boku pola karnego oddał silne, ale bardzo niecelne uderzenie na bramkę GLKS.
W odpowiedzi na napór gości, GLKS próbował odgryźć się w kontratakach. Jeden z nich niemalże zakończył się sukcesem. Z boku boiska bez opieki pozostawiony został jeden z napastników gospodarzy, podciągnął z piłką kilka metrów ku bramce i oddał silne uderzenie, ale znów na wysokości stanął Radomir Znojek. Po zakończeniu tej akcji gracze z Dłutowa domagali się rzutu karnego, sędzia jednak pozostał niewzruszony na ich protesty.
Nie mniej jednak ta sytuacja nie mogła zmienić wrażenia, że to PTC jest bliższe strzelenia decydującego gola. I sytuacja na to była, była i to jaka. Tuż przed doliczeniem dodatkowego czasu gry Przemek Felczak przyjął piłkę w polu karnym i wycofał ją do wbiegającego Łukasza Pintery. Nasz kapitan nie był przez nikogo atakowany, miał odkrytą całą bramkę i powinien pytać bramkarza, "w który róg". Niestety, Łukasz uderzył obok dalszego słupka.
Kończąc swoją relację muszę przeprosić, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre sytuacje mogły mi umknąć, zwłaszcza te z drugiej połowy, która była bardzo emocjonująca. Podsumowując, to spotkanie pokazało nam jak wiele zależy od charakteru zespołu. Na pierwsze 45 minut wyszliśmy "nijak", graliśmy "nijak" i "nijak" to wszystko wyglądało. Po zmianie stron jednak wszystko uległo zmianie. Wszystko, a może tylko jedno, nastawienie piłkarzy.
Cóż, rudna jesienna dobiegła końca. Na gorąco powiem, że coraz częściej widać w naszej grze rękę trenera Rykały. Problem tkwi tylko w tym, by ta ręka "ciążyła nad nami cały mecz". Co do dalszych podsumowań, w najbliższym czasie powinny się one znaleźć na stronie.
Skład PTC: R.Znojek - Pintera, Kaźmierczak, Pankiewicz (B.Znojek), Drewniak - Bartyzel, Sikorski, P. Przybylski (Felczak), M.Przybylski (Kling) - Cukierski (Hetmanek) - Hiler