Piłkarze PTC Pabianice pokonali drużynę Andrespolii Wiśniowa Góra 3:0. Hat-trickiem popisał się Piotrek Szynka, który już po dwóch meczach po powrocie z Zawiszy Rzgów stał się najlepszym strzelcem naszej drużyny.
To spotkanie było pierwszym, jakie rozgrywaliśmy w roli gospodarza. Stąd wielu naszych sympatyków zjawiło się na tym meczu i co cieszy nas jeszcze bardziej, nie zawiedliśmy ich oczekiwań.
Przed tym spotkaniem wszystkie osoby zebrane na stadionie przy ulicy Sempołowskiej uczciły minutą ciszy śmierć Lucjana Piskorskiego, piłkarza, trenera i działacza naszego klubu. Również z tego powodu piłkarze wystąpili w tym meczu z czarnymi opaskami na ramionach.
Początek spotkania rozpoczął się najlepiej, jak tylko mógł, ponieważ już w pierwszej minucie objęliśmy prowadzenie. Rozegranie ze środka boiska przez gości szybko przerodziło się w stratę, z prawej strony akcję pociągnął Przemek Bartyzel, który zagrał mocną piłkę wzdłuż pola karnego, gdzie czekał Piotrek Szynka i mocnym strzałem, który jeszcze odbił się od interweniującego rywala, strzelił pierwszą bramkę tego meczu.
Szybko zdobyta bramka bardzo pomogło naszemu zespołowi. Nie ukrywajmy, żaden zespół grający w Lidze Okręgowej nie może się pochwalić odpowiednią umiejętnością rozgrywania ataku pozycyjnego, a zdecydowanie prostszą formą gry jest kontratak. Taki przebieg meczu wymusił na gościach prowadzenie gry i przejęcie inicjatywy, my natomiast mogliśmy przyjąć taktykę wyważonej obrony i gdy zajdzie potrzeba, błyskawicznego ataku. I trzeba przyznać, wyszło nam to idealnie.
Po upływanie niespełna kwadransa spotkania podwyższyliśmy prowadzenie. Świetnym podaniem z głębi pola popisał się Michał Madejski, dzięki czemu sam na sam z bramkarzem wyszedł Piotrek Szynka. Nasz młody napastnik bez problemu minął interweniującego goalkeppera Andrespoli i strzałem na pustą bramkę zdobył swoją drugą bramkę.
Kolejne minuty spotkania przebiegały według jednego schematy: goście próbują rozgrywać, stworzyć zagrożenie, ale nie wychodzi im to najlepiej. Jedyne niebezpieczeństwo stwarzali dalekimi wrzutkami w pole karne, ale nie odnosiły one zamierzonego efektu.
Najlepszą okazją do zdobycia bramki kontaktowej goście stworzyli po stałym fragmencie gry, kiedy to po wrzutce z boku boiska piłka musnęła zewnętrzną stronę poprzeczki i wyszła na rzut rożny, po drodze nabijając swoim trudnym do przewidzenia lotem Pawła Drewniaka.
W okolicach 35 minuty nasz napastnik skompletował klasycznego hat-tricka. Po lewej stronie boiska szarżował Michał Madejski, który zagrał piłkę przed pole karne do "pepego". Tam Szynka spokojnie futbolówkę przyjął i pięknym uderzeniem z lewej nogi nad bramkarzem zmieścił piłkę idealnie pod poprzeczką.
Zanim rozjemca tego pojedynku zaprosił oba zespoły na przerwę, Piotrek mógł po raz kolejny wpisać się na listę strzelców. Po świetnej zespołowej akcji i szybkiej wymianie piłki Przemek Bartyzel miał możliwość dośrodkowania w pole karne i zrobił to na tyle dobrze, że Szynka oddał silny strzał głową, który zatrzymał się na poprzeczce bramki Andrespolii.
Do szatni nasi zawodnicy schodzili w bardzo dobrych nastrojach, gdyż już po 45 minutach zrewanżowali się swojemu przeciwnikowi za lanie sprzed pół roku, kiedy to przegraliśmy z zawodnikami z Wiśniowej Góry 0:4.
Druga połowa toczyła się już bezsprzecznie pod dyktando zawodników Andrespoli. Nasi rywale wyszli bardzo mocno zmotywowani na pozostałe 45 minut spotkania i od pierwszego gwizdku rozpoczęli szturmowanie naszej bramki. Na całe szczęście wychodziło im to niezbyt dobrze.
Pierwszą wartą odnotowania próbą nawiązania walki przez piłkarzy gości był... błąd Dawida Kaźmierczaka po ponad godzinie gry. Nasz obrońca próbował zwodem minąć atakującego go skrzydłowego Andrespoli, nie wyszło mu to najlepiej i piłkę przejął przeciwnik, jednak w porę z asekuracją zdążył Patryk Przybylski, który przerwał próbę podania do lepiej ustawionego napastnika z Wiśniowej Góry, czym zasłużył sobie na spore "piwo" od kolegi z linii obronnej PTC.
To, że obowiązek prowadzenia gry leżał po stronie gości nie oznaczało, że "fioletowi" nie będą stwarzać sobie okazji podbramkowych. Muszę przyznać, że "jakość zagrożenia pod bramką" była lepsza u zawodników PTC, nawet w drugiej połowie. Naszą wyśmienitą sytuacją na zamknięcie rywalizacji w tym spotkaniu była okazja Mateusza Klinga, który przejął piłkę w polu karnym, minął dwóch obrońców Andrespolii, "zagotował się we własnym sosie" i z próby strzału wyszło podanie wzdłuż bramki, które uderzeniem tylko w boczną zakończył Artur Klimek.
Jeden ze świetnie wyprowadzonych kontrataków okazał się polem do popisu umiejętności technicznych dla kilku zawodników. Przemek Bartyzel wraz z Piotrek Szynkiem w efektowny sposób wymienili między sobą parę podań, po czym piłka została wycofana na trzydziesty metr do wbiegającego Łukasza Madajczyka, który kropnął potężnie z prawej nogi i gdyby nie przytomna interwencja bramkarza mielibyśmy cudownej urody bramkę. Świeżo wprowadzony skrzydłowy przysporzył jeszcze sporo problemów goalkepperowi Andrespoli po mocnym i dobrze bitym dośrodkowaniu z rzutu rożnego i na tej sytuacji zakończyły się nasze poczynania ofensywne w tym spotkaniu.
Sporo pracy czekało jeszcze naszych defensorów, którzy w tym meczu niemalże wzorowo wypełniali swoje obowiązki, nie dopuszczając praktycznie do żadnej okazji stuprocentowej dla rywali. Jedno rozprężenie przytrafiło się im w doliczonym czasie gry, kiedy to napastnik Andrespoli doszedł do sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem, ale jego skuteczna obrona tej sytuacji pozwala na wystawienie bardzo pochlebnej noty dla całego bloku obronnego.
Do końcowego gwizdka nie wiele ciekawego się już działo na boisku i w taki oto sposób nasi piłkarze wygrali drugi mecz w rundzie rewanżowej. Wielkie brawa należą się całej drużynie, gdyż każdy zostawił wiele zdrowia na boisku, co było zresztą widać. Bardzo mnie cieszy takie zaangażowanie wszystkich zawodników, zarówno na boisku jak i poza nim.
Podsumowując to spotkanie nasuwają mi się dwie konkluzje: jak trwoga to do Szynki, bez jego bramek byłoby dużo ciężej zapisać ten mecz pozytywnym atramentem w naszej historii. Druga to walenie głowa w mur zawodników gości, mur, który zdobywany był ze świetnie współpracującej linii obronnej jak i zaangażowania całego zespołu we wspólny sukces. Głęboko wierze, że ten mur jeszcze trochę postoi i wspólnie z "pewnym napastnikiem" napsujemy jeszcze sporo krwi naszym przeciwnikom. Okazję ku temu będziemy mieli już w środę!
Skład PTC: R.Znojek - Drewniak (Klimek), Kaźmierczak, P.Przybylski, Pintera (Felczak) - B.Znojek - Bartyzel, Kling (Madajczyk), Cukierski, Madejski - Szynka (Hetmanek)