Nasi zawodnicy zremisowali swoje spotkanie w dramatycznych okolicznościach 2:2. Obie bramki dla "fioletowych" zdobył Damian Szmytka.
Między obiema drużynami istnieje swego rodzaju zależność w wymianie zawodników. W naszych szeregach przeszłością w GLKS mogą pochwalić się Łukasz Sikorski i Przemek Miszczak, jednak żadnego z nich nie zobaczyliśmy wczoraj na boisku. Mogliśmy za to podziwiać wychowanków PTC w barwach zespołu z Dłutowa, mianowicie Mateusza Żabolickiego, Rafała Sulimę czy Kamila Świderskiego. Równie ważne, jak znajomość swojego rywala, jest to, że po raz pierwszy w tym sezonie opaskę kapitańską przywdział Dawid Kaźmierczak, zastępując "Sikora".
Początek spotkania nie był porywający. Oba zespoły nastawiły się na wzajemne badanie sił i wyczekiwanie na ruch przeciwnika. Dlatego mecz toczony był głównie w środkowej części boiska, a zwiększonego wysiłku bramkarzy nie uświadczyliśmy.
Pierwsi z badawczego letargu przebudzili się goście. W 21 minucie groźnie z rzutu rożnego dośrodkował zawodnik z Dłutowa, a piłkę z linii bramkowej wybił Dawid Malinowski.
Dwie minuty później ponownie po stałym fragmencie gry zagrożenie stworzyli gracze GLKS. Rzut wolny z okolicy 25 metra przerodził się w nieprzyjemny strzał zmierzający w okolice okienka bramki bronionej przez Radomira Znojka, ale naszemu bramkarzowi udało się wybić piłkę.
Pierwsza akcja ofensywna "fioletowych" zakończyła się bramką. Po świetnej, indywidualnej akcji Michała Madejskiego, który w polu karnym minął kilku zawodników GLKS i wyłożył piłkę Damianowi Szmytce, objęliśmy prowadzenie.
Na kolejną ciekawszą sytuację podbramkową musieliśmy poczekać do 41 minuty. Wtedy to do prostopadłego podania na skraju pola karnego dopadł Damian Szmytka i oddał przedniej urody strzał na bramkę, który tuż przy słupku wpadł do siatki. Było to już czwarte trafienie naszego młodego napastnika w drugim meczu z rzędu, być może jesteśmy świadkami jego "pierwszej młodości"?
Do końca pierwszej części meczu nie działo się już wiele ciekawego. Trzeba przyznać, że prowadzenie PTC było jak najbardziej zasłużone, gdyż jedyną bronią gości były długie zagrania ku ofensywie bądź stałe fragmenty. Jednak z obu tych elementów piłkarskiego rzemiosła lepiej pracę domową odrobili defensorzy "fioletowych" i dlatego zagrożenia GLKS niemal nie stwarzał.
Druga połowa była diametralnie inna od pierwszej. Boisko zdominowali w całości gracze z Dłutowa, a PTC jedynie po kontratakach na dłużej oddalało przebieg spotkania od własnego pola karnego.
Niemal chwilę po wznowieniu gry zrealizował się najgorszy z możliwych dla "fioletowych" scenariuszy, mianowicie GLKS zdobył gola. Żeby nie rozwodzić się nad tym zdarzeniem zbyt długo, ujmę, że rozjemca tego spotkania podarował "wątpliwej urody" rzut karny gościom, który został pewnym strzałem zamieniony na kontaktową bramkę.
W 56 minucie meczu mogliśmy zniszczyć w zarodku odradzający się na boisku GLKS. Po lewej stronie boiska z szarżą w pole karne wpadł Dawid Boratyński i wyłożył piłkę "na pustaka" Damianowi Szmytce, któremu piłka zakotłowała się między nogami i zamiast wpaść do siatki, obrała przeciwny kierunek i znalazła się w posiadaniu gości.
Cztery minuty później odpowiedzieli goście. Po zagraniu z lewej strony pola karnego sam, na siódmym metrze znalazł się nasz były zawodnik, Rafał Sulima i oddał soczyste uderzenie na bramkę PTC, jednak świetną interwencją ciałem popisał się Dawid Malinowski.
W 65 minucie meczu po prostopadłym zagraniu ze środka pola do sytuacji jeden na jednego doszedł Michał Madejski, ale ten pojedynek wygrał bramkarz GLKS.
Goście coraz usilniej domagali się swoich praw do zdobyczy punktowej, a na potwierdzeniem tego była zdobyta bramka Mateusza Żabolickiego. Ku naszemu szczęście "Żaba" trafił do siatki z pozycji spalonej, więc sędzia gola nie uznał.
W międzyczasie toczonego na boisku boju o ligowe punkty, emocje tak bardzo udzieliły się jednemu z naszych kibiców, że postanowił z poziomu murawy dopomóc swoich ulubieńców. I zrobił to dwukrotnie. Na całe szczęście poprzez "opary" alkoholowe doszło do niego, że gdyby to zrobił po raz trzeci, ukarani zostalibyśmy walkowerem.
W 80 minucie spotkania GLKS wykonywał rzut wolny z okolicy 20 metra przed naszą bramką. Piłka zagrana na styl "strzałowrzutki" nabrała po koźle dodatkowej szybkości, jednak nie zaskoczyła naszego bramkarza, który pewnie ją chwycił.
Odpowiedzią z naszej strony było wyjście lewą stroną boiska Bartosza Znojka, który popędził z piłką na skraj boiska po czym dośrodkował niemal na nos Damianowi Szmytce, jednak złe przyjęcie naszego napastnika zniweczyło cały trud uciekającej w przeszłość akcji zaczepnej.
Coraz groźniejsze ataki przeprowadzali goście, którzy niekiedy potrafili zamknąć nasz zespół w heroicznej twierdzy na 20 metrze przed bramką. Niestety, ale niemal każde oblężenie poprzedzone skomasowanymi atakami i poparte odpowiednią techniką wojenną osiąga sukces. Nie inaczej było w derbach Powiatu. W 89 minucie jedno z dośrodkowań w nasze pole karne mija głowy Bartosza Znojka i Patryka Przybylskiego, którzy sobie nawzajem przeszkodzili i wychodzącą piłkę próbował z powrotem wbić w szesnastkę napastnik gości. Na nasze nieszczęście to zagranie, niemal z zerowego konta, zakończyło swój żywot w siatce naszej bramki, lobując dodatkowo Radomira Znojka. Ten gol, jeden z najdziwniejszych i najładniejszych jakie widziałem w swoim życiu, z pewnością byłby nazwany "bramką kolejki". Na tym poziomie rozgrywkowym takie wykonanie akcji jest czymś nadzwyczajnym, dlatego składam osobne gratulacje strzelcowi.
"Fioletowi" mogli jeszcze ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak uderzenie Rafała Cukierskiego ze skraju pola karnego w około metrowej odległości minęło słupek bramki GLKS.
Cóż, podsumowując to spotkanie, z pewnością licznie zgromadzona publiczność na naszym stadionie nie wyszła z niego rozczarowana. Choć remis obu drużynom daje niewiele, to dramaturgia, ambicja i poświęcenie zawodników podarowało postronnym obserwatorom wiele piłkarskich emocji.
Jedynym minusem tych derbów Powiatu Pabianickiego jest niedosyt, który z pewnością jest taki sam w obu drużynach. Ligowe punkty są nam coraz bardziej potrzebne, tak jak przełamanie w postaci trzech oczek. Wczoraj byliśmy od nich o jedną połowę za daleko, gdyż trzeba oddać to gościom, że zasłużyli sobie na zdobycz punktową.
Skład PTC: R.Znojek - B. Znojek, Kaźmierczak, P. Przybylski, Malinowski - Boratyński, Bartyzel, Kling, Bartos (Hetmanek 78'), Madejski (Cukierski 84') - Szmytka (Klimek 84')