"Fioletowi" ulegają Ostrovii Ostrowy 1:2 i dokładają kolejną cegiełkę do passy przegranych meczów. Jedynego gola dla PTC zdobył Krystian Kolasa.
PTC Pabianice wybrało się dzisiaj do Ostrowy w zaledwie jedenastoosobowym składzie. Jakby tego było mało, w kadrze meczowej znajdowało się dwóch bramkarzy, tak więc Radomir Znojek cały mecz musiał rozegrać jako lewy pomocnik. Tak niezwykle trudne warunki przedmeczowe mogą zastanawiać postronnych obserwatorów, gdyż w przedsezonowych sparingach odliczało się niekiedy nawet i 24 zawodników. Muszę przyznać, że jest to bardzo niepokojąca sytuacja, która wyraźnie rzutuje na potencjał drużyny.
Początek spotkania nie przyniósł żadnych ciekawych sytuacji podbramkowych. Obie drużyny wyraźnie badały możliwości przeciwnika, jednak czyniły to w niezwykle asekuracyjny sposób.
Na pierwszy poważniejszy zryw gospodarze zdecydowali się w okolicach siódmej minuty spotkania. Wtedy to, po dalekim zagraniu za linie obrony, do sytuacji strzeleckiej doszedł napastnik Ostrovii, ale jego uderzenie zakończyło swój żywot na słupku.
"Fioletowi" starali się odpowiedzieć przede wszystkim za sprawą strzałów z dystansu, jednak nie najlepiej ustawione celowniki nie zmusiły do wytężonej pracy bramkarza gospodarzy.
Najlepszą sytuację w tej części meczu miał... Radomir Znojek, który próbował wykorzystać zamieszanie w polu karnym, ale jego strzał piętką został obroniony przez bramkarza Ostrovii.
Z biegiem czasu przebieg meczu ustabilizował się, a stroną aktywniejszą byli Pabianiczanie. To my operowaliśmy piłką, graliśmy mądrze w obronie, nie dopuszczając do sytuacji "stykowych", a nasze próby gry z kontrataku przysparzały sporo nerwowości szeregowym obrońcom Ostrovii.
W 36 minucie wyszliśmy na prowadzenie. Po dobrym, prostopadłym podaniu Rafała Cukierskiego, do sytuacji sam na sam z bramkarzem doszedł Krystian Kolasa i pewnym strzałem nad bramkarzem umieścił piłkę w siatce.
Do końca pierwszej części gry nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnych stuprocentowych sytuacji podbramkowych w wykonaniu obu ekip. Zarówno my, jak i gospodarze, nastawiliśmy się na grę "długich piłek", gdyż nie było możliwości w inny sposób uprawiać tego sportu, na tak przygotowanym boisku. Stąd obraz meczu bardziej przypominał wybijankę, niż futbolowy spektakl.
Druga część meczu rozpoczęła się od ataków gości. Nie zmusiły one jednak do wielkiego wysiłku bramkarza Ostrovii, a naszą główną bronią były strzał z dystansu. Uderzenia autorstwa Michała Madejskiego czy Mateusza Klinga nie przyniosły jednak pożądanego zagrożenia.
Ostrovia mogła odpowiedzieć po indywidualnej akcji napastnika gospodarzy, który w dość łatwy sposób przeszedł Filipa Stuchałę i doszedł do sytuacji jeden na jednego z Adamem Wilczyńskim. Na całe szczęście skuteczną interwencją w parterze popisał się treningowy partner pierwszego bramkarza PTC, Radomir Znojek.
Gol wyrównujący dla gospodarzy padł w 58 minucie meczu. Po błędzie przy wyprowadzaniu piłki, futbolówkę na lewej stronie boiska otrzymał skrzydłowy Ostrovii i bez większego zastanowienia huknął jak z armaty po dalszym rogu bramki Adama Wilczyńskiego, nie dając mu pola manewru przy obronie tego uderzenia.
Z chwilą zdobycia wyrównującego gola mecz wyraźnie otworzył się. Jednak nie była to, bez wątpienia, piłkarska uczta. Obie drużyny stwarzały zagrożenie po dalekim zagraniu za plecy obrony i jeśli piłka przeszła, hulaj ofensywna dusza, jeśli nie, długa i jedziemy w drugą stronę. Tak więc mogą sobie Państwo wyobrazić jak to spotkanie wyglądało.
Druga bramka padła w 73 minucie meczu. Wtedy to po jednym z takich zagrań do sytuacji jeden na jednego z Adamem Wilczyńskim doszedł napastnik Ostrovii, jednak górą w tym pojedynku okazał się nasz bramkarz. Piłkę, którą później dobił inny gracz gospodarzy, mógł wybić Michał Madejski, ale zamiast ruszyć z kopyta by ją wyekspediować, czekał aż ta spadnie mu na głowę, co wykorzystał wspominany zawodnik rywali, wbiegając przed niego i trafiając do siatki.
Ostatni kwadrans przyniósł męską walkę i... tyle. Cały czas podkreślam, że piłkarskiej jakości, pięknych wymian, sytuacji podbramkowych czy parad bramkarzy, było niewiele. To wszystko pozwoliło wykazać się przywykłym do tego stylu gospodarzom, jak widać, z wymiernym skutkiem.
Podsumowując to spotkanie powiem jedno: mimo wielkich osłabień i konieczności reperowania jedenastki bramkarzem, mogliśmy ten mecz wygrać, mało tego, powinniśmy. Nadal nie prezentujemy się dobrze jako zespół i to staje się pewnego rodzaju normą, a szkoda tym większa, że zapas umiejętności piłkarskich w naszych zawodnikach drzemie duży.
Inną sprawą do zastanowienia jest droga, jaką przebyło PTC, odnośnie liczebności swych szeregów. Usprawiedliwieni są kontuzjowani i Ci, których powstrzymały ważne sprawy prywatne. Nie możemy jednak dopuszczać do sytuacji, gdy na przedmeczowej zbiórce drżymy by pojawił się ten, kto ma być. Jak do tego doszło?
Skład PTC: Wilczyński - Stuchała, B. Znojek, Kopka, Madejski - R.Znojek, Kling, Marcinkiewicz, Kolasa - Cukierski, Klimek.