Piłkarze PTC Pabianice pokonują na wyjeździe zespół Włókniarza Konstantynów 1:0. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Kamil Bartos.
Trener Tomasz Stolarczyk na to spotkanie dokonał tylko jednej zmiany w podstawowym składzie - w miejsce Piotra Szynki pojawił się Mateusz Kling. "Pepe" w ostatnim meczu doznał lekkiego wstrząsu mózgu, stąd jego obecność na ławce rezerwowych miała pełne uzasadnienie. Drugą sprawą jest to, że dziś, jego zastępca, zaliczył dobre zawody.
Muszę przyznać, że tego meczu nie oglądało się przyjemnie. Większość pojedynku toczyła się w środkowej części, pod optyczną przewagę gospodarzy, która tylko momentami była przerywana naszymi atakami.
W piątej minucie meczu po raz pierwszy zaatakował Włókniarz. Po złym wyprowadzeniu piłki przez naszych pomocników, futbolówkę przechwycili gospodarze i błyskawicznie stworzyli sobie sytuację bramkową, poprzez uderzenie zza pola karnego. Na nasze szczęście pewnie w bramce zachował się Adam Wilczyński.
Na kolejną składną akcję w tym spotkaniu musieliśmy poczekać do 25 minuty. Wtedy to odpowiedzieli przyjezdni z Pabianic za sprawą duetu Cukierski - Bartos. Pierwszy z nich zagrał świetne, prostopadłe podanie do Kamila, który został zaproszony do sytuacji jeden na jednego z bramkarzem. Niestety, ale jego uderzenie minęło prawy słupek o kilkadziesiąt centymetrów.
Zawodnicy Włókniarza Konstantynów starali się nękać naszego bramkarza strzałami z dystansu i ten oręż był ich głównym narzędziem zadającym nam rany strachu. Na potwierdzenie tych słów dodam, że w 34 minucie meczu ponownie gospodarze starali się pokonać Adama Wilczyńskiego uderzeniem zza pola karnego, ale nasz bramkarz nie dał się zaskoczyć.
W odpowiedzi, "fioletowi" cztery minuty później mogli, a wręcz powinni wyjść na prowadzenie. Świetnej jakości podaniem otwierającym popisał się Mateusz Kling, który uruchomił w akcji ofensywnej Kamila Bartosa. Nasz "podwieszony napastnik" znalazł się w wyśmienitej sytuacji, mając przed sobą tylko bramkarza, a obrońców Włókniarza kilka metrów za plecami, jednak jego uderzenie ponownie o kilka centymetrów minęło bramkę rywali. Tym razem w okolicy spojenia.
Niemal identyczną sytuację mogliśmy oglądać w 44 minucie meczu. Ponownie za sprawą Mateusza Klinga do sytuacji strzeleckiej doszedł Kamil Bartos, ale i tym razem jego strzał okazał się niecelny.
Do przerwy padł więc wynik remisowy. Muszę jednak przyznać, że mimo stworzonych sobie okazji, lepsze wrażenie po sobie zostawiał Włókniarz Konstantynów. To gospodarze dłużej operowali piłką, potrafili z nią zrobić zdecydowanie więcej niż my i po prostu, lepiej nad nią panowali. Jak się później okazało, nie miało to większego przełożenia na zdobycz punktową.
Druga odsłona meczu rozpoczęła się od huraganowych ataków gospodarzy. Już pięć minut po wznowieniu gry, po dośrodkowaniu z bocznych rejonów boiska, wietrze i rotacji, piłka niemal wpadła Adamowi Wilczyńskiemu za kołnierz, na całe szczęście w sukurs przyszedł mu słupek.
W 52 minucie, dzięki wysokiemu pressingowi Włókniarz odzyskał piłkę w naszej strefie obronnej i poprzez szybką wymianę piłki doszedł do sytuacji strzeleckiej. Mało tego, wyszedł sam na sam z Adamem Wilczyńskim, ale nasz świetnie dysponowany dziś bramkarz wyszedł obronną ręką z tego zagrożenia.
Sześćdziesiąt sekund później, po kolejnym błędzie defensywy PTC, napastnik Włókniarza ponownie stwarza sobie kapitalną okazję na zdobycie gola. Na nasze szczęście, mając przed sobą tylko bramkę i będącego w niej bramkarza, fatalnie przestrzela.
Sto dwadzieścia sekund po tej akcji ponownie do głosu dochodzą gospodarze. Na strzał z dystansu zdecydował się pomocnik z Konstantynowa, ale ponownie na swoim posterunku odnalazł się Pan Wilczyński.
Jak widać po poniższym opisie, Włókniarz wyszedł z niemałą werwą na drugą odsłoną spotkania. Jakże jest mi teraz miło napisać, że niewykorzystane okazje przeciwnika zemściły się w 56 minucie. Tym bardziej, że zdecydowanie częściej pisałem te słowa w przeciwnym kierunku.
W 56 minucie świetnym podaniem na wolne pole popisuje się Mateusz Kling, który uruchamia na skrzydle wprowadzonego w przerwie Piotra Szynkę. "Pepe" zagrał piłkę wzdłuż pola karnego do Kamila Bartosa, ten ze stoickim spokojem oddał uderzenie na bramkę Włókniarza. Futbolówka, odbiwszy się od słupka wpadła do siatki.
Po objęciu przez PTC prowadzenie, tempo spotkania ponownie opadło. Nie zmienia to faktu, że nadal stroną dominującą byli gospodarze i to oni dyrygowali na boisku. Na kolejną okazję podbramkową musieliśmy poczekać do 74 minuty meczu. Wtedy to, po ponownym wysokim pressingu, gracz Włókniarza oddał strzał zza pola karnego, który zatrzymał się na słupku bramki Adama Wilczyńskiego.
W międzyczasie nad stadionem w Konstantynowie rozszalała się prawdziwa burza śnieżna, wyraźnie przeszkadzając piłkarzom w prowadzeniu gry. Na potwierdzenie tego faktu dodam, że rozpoczynając mecz pomiędzy Włókniarzem a PTC świeciło słońce, pod koniec na murawie królowała kilkucentymetrowa warstwa śniegu.
Wracając do meczu, w 82 minucie ponownie groźniej zaatakował Włókniarz, ponownie za sprawą uderzeń zza pola karnego. Na nasze szczęście, swe zadanie w bramce wykonał dziś perfekcyjnie Adam Wilczyński i obronił ten strzał.
Ostatnim, wartym odnotowania akcentem tego meczu była sytuacja z doliczonego czasu gry. Wtedy to, po kolejnym, bardzo dobrej jakości dograniem Mateusza Klinga, sam na sam z bramkarzem wyszedł Kamil Bartos. Niestety, ale i tym razem nasz napastnik nie spełnił pokładanych w nim nadziei i bramkarz pewnie wyłapał jego strzał.
Podsumowując to spotkanie, mogę z pewnością napisać, że cieszy nas zdobycz punktowa. Przy tak niekorzystnych warunkach, utrzymanie prowadzenia było nie lada sukcesem. Nie mogę jednak pominąć faktu, iż to gospodarze byli stroną przeważającą i że nie było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu.
Skład PTC: Wilczyński - Stuchała (Bartyzel 46'), Kaźmierczak, B. Znojek (Cholewiński 58'), Kopka - Bednarkiewicz, Sikorski, Kling, Bartos, Klimek (Hiler 80') - Cukierski (Szynka 46').