Nasi piłkarze w dramatycznych okoliczność zremisowali z KKS Koluszki 1:1. Bramkę dla PTC zdobył Kamil Bartos.
Można powiedzieć, że stałą dewizą trenera Stolarczyka staje się rotacja w składzie. Na mecz z KKS szkoleniowiec PTC dokonał aż pięciu zmian w wyjściowej jedenastce, sadzając nawet na ławce Piotra Szynkę. O sile ognia w tym spotkaniu od pierwszych minut decydowała dyspozycja Kamila Bartosa.
Pierwsze minuty meczu należały zdecydowanie do gospodarzy. Starali się z przytupem wejść w mecz, raz po raz nękając defensywę PTC różnego rodzaju piłkarskimi fortelami. Na nasze szczęście, większych problemów z zażegnaniem dość chaotycznych ataków "fioletowi" obrońcy nie mieli.
W okolicach 15 minuty wyszliśmy już na prowadzenie. Po wyszumieniu się KKS, gdy inicjatywa rozkładała się mniej więcej po równo, pięknym prostopadłym podaniem popisał się Mateusz Kling, który wypuścił w bój sam na sam z bramkarzem Kamila Bartosa. Nasz napastnik posyłając strzał po dalszym rogu bramki gospodarzy nie dał mu szans na interwencję.
KKS odpowiedział chwilę później za pomocą strzału z dystansu. Nie mógł on jednak przysporzyć większych problemów Radomirowi Znojkowi i dokonał on swego ostatniego tchnienia w jego rękawicach.
Po stracie bramki mecz przybrał scenariusz, który towarzyszył już nam do końca spotkania. Gospodarze usilnie próbowali doprowadzić do wyrównania, z dość mizernym skutkiem, a "fioletowi" atakowali sporadycznie. Jednak gdy już to robili, nasze szarże siały sporo zamieszania na dalekich rubieżach defensywy KKS.
Podobnie było w okolicach 20 minuty, kiedy to pięknym podaniem Kamila Bartosa obsłużył Przemek Bartyzel, przerzucając piłkę nad obrońcami gospodarzy. Kamil odnalazł się w niemal identycznej sytuacji co ta bramkowa, jednak jego drugie uderzenie obronił bramkarz KKS.
W odpowiedzi, po ciekawej wymianie piłki, która była sprokurowana naszą, niewymuszoną stratą, KKS trafił do siatki, jednak sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną napastnika gospodarzy. Była to najgroźniejsza sytuacja podbramkowa stworzona przez graczy Koluszek w pierwszej odsłonie meczu.
Gdy piłkarska bitwa trwała już blisko półgodziny, kolejną, ciekawą akcję wyprowadzili "fioletowi". Z indywidualną akcją w pole karne wpadł Rafał Cukierski, jednak jego próba wyłożenia piłki lepiej ustawionemu koledze została przerwana przez wracających zawodników KKS.
W ostatnim kwadransie tempo meczu spadło i żadna z drużyn nie potrafiła sobie stworzyć już żadnej, klarownej sytuacji podbramkowej. Tak więc na przerwę zawodnicy PTC schodzili z jednobramkowym prowadzeniem, co wydaje się być prowadzeniem zasłużonym.
Druga odsłona spotkania była niezwykle pasjonująca. Inicjatywa leżała po stronie gospodarzy, którzy wszelkimi sposobami próbowali zdobyć gola wyrównującego, ale lepsze okazje stwarzaliśmy sobie my, po świetnych kontratakach. Dodając do tego litry potu i uczciwej, męskiej walki, mecz z pewnością mógł się podobać publiczności.
Pierwszym, groźnym atakiem była szarża Przemka Bartyzela po lewej stronie boiska. Nasz skrzydłowy pomknął co sił w nogach z przeciwnikiem na plecach niemal przez połowę boiska i końcem buta próbował zaskoczyć bramkarza KKS. Jego uderzenie, choć mocne i dość precyzyjne, nie zdołało go pokonać.
Chwilę później ponownie to PTC, za sprawą Kamila Bartosa, dążyło do podwyższenia prowadzenia. Jego uderzenie z 20 metra, mimo braku obecności rywali, okazało się niecelne.
Piłkarze z Koluszek pierwsza, groźną sytuację stworzyli... przypadkiem. W okolicach 60 minuty meczu na strzał z 25 metra zdecydował się pomocnik KKS, a piłka, odbiwszy się od głowy Arkadiusza Cholewińskiego zupełnie zmieniła swój tor lotu i niechybnie zmierzała do bramki PTC. Na nasze szczęście z interwencją zdążył Radomir Znojek i zdołał wybić futbolówkę na rzut rożny.
Pięć minut później gospodarze ponownie mieli swoją szansę by trafić do siatki. Po niezwykłym zamieszaniu w polu karnym, gdy zarówno jedni, jak i drudzy próbowali wykopać piłkę w interesującym ich kierunku, górą byli gospodarze, ale ponownie wykazał się bramkarz PTC, chwytając piłkę na linii bramkowej.
W odpowiedzi, na kwadrans przed końcem, "fioletowi" powinni już zakończyć rywalizację na stadionie w Koluszkach. Po kolejnym, błyskawicznym kontrataku, prawym skrzydłem pomknął Piotrek Szynka i będąc sam na sam z bramkarzem postanowił podać piłkę lepiej ustawionemu Kamilowi Jabłońskiemu. Niestety, ale nie najlepszej jakości boisko zniweczyło jego plany i futbolówka zamiast w siatce, znalazła się na aucie bramkowym.
Kilka chwil później do sytuacji jeden na jednego z bramkarzem mógł dojść wprowadzony Przemek Miszczak, ale sędzia odgwizdał wątpliwej jakości pozycję spaloną.
Gdy mecz chylił się ku końcowi i sędzia wzniósł trzy palce w górę, symbolizujące doliczony czas gry, KKS wykonywał rzut wolny z okolicy połowy boiska. Dalekie zagranie w pole karne nie przyniosło bezpośredniego zagrożenia, jednak niezwykle zamieszanie, który powstało z braku wyekspediowania piłki gdzie pieprz rośnie, przerodziło się w kolejne dawki niebezpieczeństwa. W ten sposób piłkę dograną wzdłuż bramki na siódmy metr dobił napastnik gospodarzy, doprowadzając do wyrównania.
W reszcie doliczonego czasu gry, mimo prób przechylenia zwycięstwa na swoją szalę przez obie drużyny, więcej sytuacji podbramkowych już nie było.
Podsumowując to spotkanie, pierwszym uczuciem jakie przychodzi mi na myśl po tym wszystkim, jest smutek. Cały mecz graliśmy bardzo dobrze, słabych ogniw w drużynie PTC praktycznie nie było, stworzyliśmy kilka naprawdę świetnych okazji bramkowych, a gola straciliśmy praktycznie przy wsiadaniu do busa. Cóż, plusem jest jednak to, że wcześniej, cieszyliśmy się z punktów, nie z gry. Teraz cieszymy się i z naszej dyspozycji i ze zdobytych oczek, choć ich liczba, mogłaby być większa.
Skład PTC: R. Znojek - Stuchała, Cholewiński, Kaźmierczak, Kopka - Bartyzel (Miszczak 80'), Hiler, Kling (Szynka 60'), Otomański (Jabłoński 80'), Cukierski (Klimek 75') - Bartos