PTC Pabianice pokonuje w derbach Powiatu Pabianickiego GLKS Dłutów. Bramki dla "fioletowych" zdobywali: Rafał Cukierski oraz dwie Piotr Szynka.
Zanim przystąpię do tworzenia relacji z tego meczu i dam upust swym literacko-dziennikarskim skłonnościom powiem, iż mecz ten, u źródła swej egzystencji powinien dostarczać radości zebranym kibicom. Dlatego, w wielu opisach używa się stwierdzenia "widowisko piłkarskie". Mówiąc kolokwialnie, to stwierdzenie ni w ząb nie pasuje do dzisiejszego meczu między PTC a GLKS Dłutów.
Pierwszą sytuację strzelecką, godną przytoczenia, wypracowali sobie goście z Pabianic. W osobie Igora Gwiazdowskiego, który w 21 minucie (!), zdołał obrócić się z obrońcą na plecach i oddać niesygnalizowane uderzenie, które w nieznacznej odległości minęło lewy słupek bramki GLKS.
Minutę później PTC ponownie zaatakowało z wręcz niebywałą agresją. Piotrek Szynka doszedł do sytuacji sam na sam z bramkarzem, jednak jego uderzenie, w które włożył więcej siły niż precyzji, zdołał wybronić bramkarz gospodarzy.
Te półtora sytuacji stworzonej przez "fioletowych" w początkowych dwudziestu minutach wystarczyło na zemstę gospodarzy. W 23 minucie faulowany w polu karnym przez Adama Wilczyńskiego został skrzydłowy gospodarzy, a do wykonania rzutu karnego podszedł Bartłomiej Grala. Jego pewne uderzenie wyprowadziło GLKS na prowadzenie.
Te kilka chwil piłkarskiego szaleństwa zakończyła sytuacja z 26 minuty. Wtedy to w dość ostry sposób faulowany na 18 metrze przed bramką gospodarzy został Jacek Hiler, a wykonanie rzutu wolnego na swe barki wziął Przemek Bartyzel. Bezpośrednie uderzenie naszego obrońcy o około 50 cm minęło poprzeczkę bramki GLKS.
Na kolejne zryw piłkarskiego kunsztu musieliśmy poczekać do 39 minuty meczu. Wtedy to, dobrym, prostopadłym podaniem nad głowami obrońców, odznaczył się Mateusz Kling, który tym sposobem zaprosił do sytuacji Rafała Cukierskiego. "Cukier", choć na raty, zdołał pokonać bramkarza gospodarzy, doprowadzając do wyrównania.
Na tym jestem zmuszony zakończyć opisywanie pierwsze części spotkania. Przyznam szczerze, że niezwykle trudno było oglądać to "widowisko", w której górowała rywalizacja "kto wyżej", w miejsce pięknych akcji, parad bramkarzy czy sytuacji podbramkowych. Z perspektywy kibica cieszy mnie jedynie to, że wejście było za darmo.
Druga odsłona rozpoczęła się od dwóch, zabójczych i szybkich ataków PTC, które ustawiły mecz. Najpierw, w 48 minucie, Mateusz Kling zagrał prostopadłe podanie nad linią obrony gospodarzy, które wprowadziło w pole karne Piotra Szynkę. "Pepe" mocnym strzałem po długim rogu podwyższył prowadzenie.
Niemal kopię tej akcji mieliśmy w 54 minucie meczu, jedyną zmianą okazał się asystent. Podanie otwierające nad linią obrony należało do Łukasza Sikorskiego, a "Pepe" ze stoickim spokojem ponownie odnalazł drogę do siatki uderzeniem po dalszym rogu bramki gospodarzy.
W 65 minucie meczu Mateusz Kling zdołał stworzyć sobie miejsce na prawej flance "fioletowych" zastępów ofensywnych i dograć wzdłuż bramki na 12 metr, ale uderzenie Piotra Szynki skierowane było wprost w bramkarza.
Powyższa sytuacja wyczerpała zdolności ofensywne "fioletowych". W końcowych fragmentach meczu aktywniejsi byli gospodarze, choć ich poczynania trudno nazwać dominacją. Ot, mecz ten był bez wyrazu, bez składu, bez niczego. Odbył się, a kto na nim nie był, niech nie żałuje.
W 72 minucie przed możliwością wykonania rzutu wolnego stanęli gospodarze. Dośrodkowanie w pole karne doprowadziło do strzału głowę skrzydłowego GLKS, ale swoje zadanie w bramce dobrze wykonał Adam Wilczyński.
Sześć minut później mieliśmy podobną sytuację stworzoną dla gospodarzy. Dośrodkowanie w pole karne odnalazło głowę Bartłomieja Grali, którego uderzenie otarło się o górną krawędź poprzeczki.
Ostatnim akcentem był rzut wolny, który wykonywali gospodarze w okolicach 20-25 metra przed naszą bramką w 90 minucie meczu. Na nasze szczęście, uderzenie Bartłomieja Grali miało w sobie dwie, bardzo wysokie wartości: siłę jak i brak precyzji.
Podsumowując to "piłkarskie widowisko", powiem szczerze, że niezwykle mocno cieszą nas trzy punkty. Gdybym był dziennikarzem jednej z drużyn grającej w Premier League, która walczy o mistrzostwo, napisałbym, że takie mecze, w których nie idzie, trzeba wygrywać. Problem w tym, że jestem wiernym kibice klubu grającego w klasie Okręgowej i ta liga jest "dużo bardziej" wymagająca. Stąd za progresem punktowym, z niecierpliwością czekam na przełamanie dyspozycji naszych piłkarzy, oczywiście, na plus.
Skład PTC: Wilczyński - Kopka, Kaźmierczak, Ziółkowski, Bartyzel - Gwiazdowski (Klimek 60'), Sikorski, Hiler, Kling (Otomański 70'), Cukierski (Furtak 89') - Szynka (Jabłońska 80')