Na przedmeczową zbiórkę zjawiło się jedynie 11 piłkarzy, co było pokłosiem rozgrywanych w Rewalu zakładowych Mistrzostw Polski, na które udali się nasi zawodnicy (Przemek Miszczak, Łukasz Sikorski, Piotr Szynka, Mateusz Kling oraz Przemek Bartyzel), kontuzja natomiast zatrzymała Artura Klimka. Tak więc, dzięki różnego rodzaju perypetiom, na prawej stronie pomocy zagrał nominalny bramkarz Radomir Znojek, a skład został uzupełniony graczami juniorów, który swe rozgrywki już skończyli.
Muszę szczerze przyznać, że w szeregach obu ekip czuć było rozprężenie spowodowane nieuchronnym zakończeniem rozgrywek. Ani jedni, ani drudzy nie byli chętni to huraganowych ataków, tak więc mecz swój żywot dokonywał głównie w środkowej strefie boiska.
Pierwsi z letargu ocknęli się "fioletowi", w okolicach 15 minuty meczu. Wtedy to na strzał z dystansu zdecydował się Rafał Cukierski, a jego silne uderzenie przed siebie wybił bramkarz Zawiszy, na nasze nieszczęście, nikt nie nadciągnął z dobitką.
Kilka chwil później ponownie próbowaliśmy zagrozić bramce rywali za pomocą strzału z dystansu. Tym razem toJacek Hiler pokusił się na uderzenie z rzutu wolnego z okolicy 25 metra, jednak ta próba nie przysporzyła już takich trudności bramkarzowi Zawiszy.
W pierwszej odsłonie Zawisza stworzyła sobie dosłownie jedną sytuacje bramkową i zamieniła ją na gola. W 29 minucie, po dalekim zagraniu za linię obrony i nieporozumieniu naszych obrońców, piłkę w polu karnym otrzymał napastnik gospodarzy i pewnym strzałem w dłuższy róg otworzył wynik spotkania.
"Fioletowych" strata bramki tradycyjnie już nie podłamała. W odpowiedzi w okolicach 35 minuty meczu, do dośrodkowania Mateusza Pietrasa doszedł Radomir Znojek, ale jego strzał głową nie zdołał zagrozić bramce Zawiszy.
Wyrównanie nastąpiło w 40 minucie meczu. Pięknym zagraniem piętą popisał się Mateusz Pietras, który wypuścił na wolne pole Igora Gwiazdowskiego. Igor podciągnął z piłką w pole karne rywali i pewnym strzałem pokonał bramkarza rywali.
Tak więc na przerwę schodziliśmy przy wyniku remisowym, z lekkim wskazaniem na gości z Pabianic. Na drugą połowę dojechał Kamil Jabłoński, który zastąpił na placu boju Radomira Znojka.
Druga część spotkania rozpoczęła się od przejęcia inicjatywy przez "fioletowych". Zawodnicy PTC starali się dłużej utrzymywać przy piłce, wymieniać podania i stwarzać przewagę w danych sektorach boiska, co wychodziło im przyzwoicie.
Niestety, ale w 58 minucie meczu Zawisza wyszła ponownie na prowadzenie. Bardzo ładne prostopadłe podanie nad głową naszych obrońców otworzyło drogę napastnikowi gospodarzy, który pewnie wykorzystał sytuację jeden na jednego z Adamem Wilczyńskim.
Jedenaście minut później było już 3:1. Dośrodkowanie z rzutu rożnego odkryło naszą największą bolączkę, czyli obronę przy stałych fragmentach gry. Gracz Zawiszy, mimo obecności trzech naszych obrońców, zdołał oddać strzał głową na bramkę, który przeistoczył się w trzeciego gola.
PTC odpowiedziało w 76 minucie meczu. Wtedy to Rafał Cukierski dopadł do źle wycofanej do bramkarza piłki, która ostatecznie znalazła się w bocznych rejonach boiska pod nogami Mateusza Pietrasa. Nasz młody napastnik przytomnie wycofał futbolówkę na 14 metr przed bramką, gdzie formalności, strzałem na pustą bramkę, dopełnił...Rafał Cukierski.
Niestety, ale na nic więcej już "fioletowych" w tym meczu stać nie było i ostatnie spotkanie tego sezonu zakończyło się naszą porażką.
W doliczonym czasie gry, w miejsce kontuzjowanego Jacka Hilera, musiał pojawić się trener Tomasz Stolarczyk, który tym samym zaliczył swój debiut w drużynie PTC. Na uwagę zasługuje fakt, że w tym meczu wystąpiło trzech nominalnych bramkarzy i tylko jeden na swej pozycji.
Nie ukażą się tradycyjne dla tej strony podsumowania po sezonie. Z przyczyn, które chciałbym by pozostały w sferze "zakulisowej", przerywam administrowanie strony fioletowi.com. Nie jest to jednak decyzja ostateczna. Za wspólnie spędzony czas bardzo dziękuje i mam nadzieję, do zobaczenia.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.